Dorota Korzeniewska, Maciej Albrzykowski, Grażyna Jaskierska-Albrzykowska
Opuśćmy świat krasnali, by zadrzeć głowę. Nie sposób nie zauważyć monumentalnego pomnika konnego Króla Bolesława Chrobrego, który wraz z cokołem wznosi się aż 10 metrów ponad ziemię. Pomnik odnosi się do historii, zarówno obrazując męża stanu, ale i przez kontekst, w jakim pojawił się we Wrocławiu w 2007 roku. Wcześniej w tym miejscu stało bowiem większe założenie architektoniczno-rzeźbiarskie, które przedstawiało cesarza Wilhelma I. Patrzył on jednak na Wrocław tylko do października 1945 roku, po czym, jako poniemiecki pomnik, został zrzucony z cokołu.
Wiele lat później pusty plac po cesarzu zajął Chrobry, stając się pierwszym pomnikiem konnym w powojennym Wrocławiu. Król dzierży atrybuty władzy cesarskiej – włócznię św. Maurycego. Narracyjna część pomnika to wstęga opasająca cokół z mapą Europy z roku 1000 oraz płaskorzeźbami, m.in. papieża Sylwestra II, cesarza Ottona III i św. Wojciecha.
Król, mimo że ze spiżu, nie u wszystkich budzi majestatyczne uczucia. Zbytnia monumentalność i niedopracowana forma jest służalcza wobec funkcji upamiętniającej. I król, i koń krytykowani są za toporność i ociężałość. Król jest przy kości. A do tego nie jest Henrykiem Brodatym, który był bardziej zasłużony dla miasta. Taki koń w tamtych czasach nie występował. Do tego pysk konia zasłania twarz króla. Wpadka goni wpadkę. Z kolei inskrypcje na cokole wykonane w języku polskim, niemieckim i czeskim nie spodobały się Młodzieży Wszechpolskiej, która nie chce czcić Chrobrego jako prekursora zjednoczenia Europy, tylko władcę wojującego z cesarstwem niemieckim.
fot. Jarosław Komar, Wikimedia (CC BY-SA 3.0)
Sprawdźcie sami pod odpowiednim kątem i przekonajcie się, czy odnajdziecie jakieś pomyłki i staniecie się zwolennikami czy przeciwnikami monumentu, który, podobnie jak umieszczanie w przestrzeni publicznej kolejnych wrocławskich krasnali, nadal budzi dyskusje.