fot. Aleksandra Litorowicz

Jerzy Kalina
Przejście

Wrocław, grudzień 2005
rzeźba

Na skrzyżowaniu ul. Świdnickiej z ul. Piłsudskiego natrafimy na zastygłą w brązie, a jednak uchwyconą w ruchu grupę czternastu postaci naturalnej wielkości. Ta typowa „ludzka rodzina”, składająca się między innymi z matki z dzieckiem i staruszki, wydawałaby się nam zupełnie współczesna, gdyby nie część elementów nawiązujących do niedalekiej przeszłości, takich jak nakrycia głowy, stroje czy stary wózek.

Pierwowzorem postaci były figury z gipsu odziane w prawdziwe, lecz pomalowane na szaro ubrania, ustawione w 1977 roku na skrzyżowaniu ul. Mazowieckiej i Świętokrzyskiej w Warszawie. Rzeźba powstała wówczas dla potrzeb programu telewizyjnego Vox Populi, w którym dyskutowano o sztuce współczesnej. Miała być przyczynkiem do dyskusji wśród przechodniów, szczególnie biorąc pod uwagę, że ta odważna ingerencja zaburzała regulowaną codzienność ulicy lat 70.

We Wrocławiu, tak jak przed laty w stolicy, rzeźba stanęła w nocy z 12 na 13 grudnia (już nie 1977 a 2005 roku), w rocznicę stanu wojennego. Ten znaczący moment odsłonięcia determinuje jej interpretacje, kierując je w stronę dawnej rzeczywistości politycznej i zejścia do podziemia, transformacji i odzyskania wolności. Sam autor rozszerza jednak znaczenie swojego dzieła:

„Oczywiście odnosiło się do znikania, indywidualnego i zbiorowego, ale chodziło mi raczej o taką polską przypadłość zapadania w śpiączkę chocholą. Ale praca miała mieć wymiar optymistyczny, bo przecież tłum, wchodząc po jednej stronie, jednak po drugiej się pojawia. Ten exodus ma jakiś sens”1.

Jerzy Kalina, Przejście, fot. Aleksandra Litorowicz

Praca pozostaje więc otwarta na interpretacje i odczytania. Można się upatrywać w niej refleksji nad szeroko pojętą transformacją czy odnajdować uniwersalne odniesienie do kondycji człowieka. Nie bez znaczenia pozostaje także pierwiastek przejścia i zmian, które dokonują się zarówno w nas samych, jak i w otaczającej nas rzeczywistości. Przyległy do rzeźby drugi tytuł pomnik Anonimowego Przechodnia, czci też zwykłego człowieka zmagającego się z codziennością, ale i szerszymi zmianami, które go dotykają. Stawia im jednak czoło nie sam, ale z innymi ludźmi, dlatego w końcowym rozrachunku pozostaje na powierzchni. 

Towarzysząc grupie w ich marszu na Świdnickiej, warto wiedzieć, że duma Wrocławia została doceniona przez polskie i zagraniczne magazyny publikujące rankingi najciekawszych miejsc czy pomników na świecie. Niemniej jednak Przejście pozostawia nas w zadumie nie nad tym, co odlane z brązu, ale nad tym, czego nie widać, i jest to chyba jego największą siłą.

Źródła

[1] http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,78999,3059881.html#ixzz4UbN3uARt